Bezimienni święci
Na naszych wioskach ludzie, często zwracają się o modlitwę do swoich poprzedników, którzy już przeszli na drugi lepszy świat. Babcia Simby już nie ubolewa nad śmiercią wnuka, choć bardzo to przeżyła. Miała bowiem sen, ze żyje on w pięknym domu ze swoja Prababcia. I tak właściwie, jak to mówi, to się cieszy, ze choroba… nareszcie ustąpiła… Simba jest szczęśliwy i zdrowy. Jego rodzice już dawno zmarli, ale Babcia nie widzi ich w snach… Sama mówi: „Simba to był dobrym chłopcem tutaj na ziemi, nie kłamał, nie kradł, był dobry dla sąsiadów, dzielił się warzywami z ogródka… dlatego szybko doszedł do świętej krainy. Rodzice jego… to inna sprawa, tak naprawdę to żyli tylko dla siebie, i dla swoich przyjemności, kłamali siebie nawzajem, potem już nawet razem nie mieszkali… nie potrafili na siebie patrzeć… daleko im wiec do krainy świętości.” Babcia wcale nie jest katoliczka, modli się dziennie, ale nie chodzi do żadnego kościoła. Wierzy, ze Bóg kocha ja w jej domu również… Bezimienni święci… nie tacy w ramkach na ścianie, ale żywi… jak Simba, który wiernie cierpiał, bez obwiniania innych… bez zakłamania, bez sztucznych slow… a to co posiadał chciał rozdać, jakby czul, ze wszystko w życiu jest przemijające… pozostanie tylko nasza naga prawda… o nas samych… i Bóg… który wszystko wie… , który jest jedyna prawdziwa Miłością i Prawda…