Droga Krzyżowa na czas pandemii

Obecna sytuacja pandemii dla wielu z nas, jest czasem stawiania pytań, niepewności i lęku. Tymczasem Jezus zaprasza nas na swoją Drogę, którą już wcześniej przeszedł sam. Dlaczego więc, nie przytulić tego krzyża z miłością jako czegoś, co ma nas odmienić, zatrzymać, nawrócić...?

 

DROGA KRZYŻOWA NA CZAS PANDEMII - autor: s. Filipa Miś SSpS

Stacja I – Pan Jezus na śmierć skazany.

1

Masz związane ręce. Uzbrojeni strażnicy czujnie Cię pilnują. Szarpią, popychają, krzyczą. A Ty stoisz. Nic nie mówisz. Nie szarpiesz się. Nie próbujesz uciekać. W ciszy serca modlisz się za swoich prześladowców, za mnie też. Cichy Baranek bez skazy cierpi również za mnie.

Ludzkość skazana na epidemię. Szarpie, zmaga się, krzyczy, buntuje. Bóg tego nie chciał. Ludzkości popatrz na Jezusa. Uspokój się. Masz związane ręce. Przyjmij swój los. Popatrz na Mistrza. Zgódź się na cierpienie. Już nie wygrażaj i nie szukaj winnych. Cierpliwie trwaj i czekaj, bo to początek drogi.

 

 

Stacja II – Pan Jezus bierze krzyż na swe ramiona

2

Urodzony po to, by ten krzyż objąć i podjąć. Czy zrobił coś złego? Zastanówmy się wspólnie, cóż złego uczynił? Jakiej nieprawości się dopuścił? A mimo to bierze z miłością przeznaczony Mu ciężar ludzkich win, również mojego grzechu.

Ludzkość podejmuje krzyż epidemii. Panuje chaos i zgiełk, i krzyk. Ludzkość szuka winnych, rozgląda się na boki, by przerzucić ciężar odpowiedzialności na jakiegoś kozła ofiarnego; w kręgu podejrzanych znajduje się również Bóg. Dlaczego nie przytulić tego krzyża z miłością jako czegoś, co ma nas odmienić, zatrzymać, nawrócić z błędnej drogi pogoni za dobrobytem, przyjemnością, sukcesem?!

 

 

 Stacja III – Pan Jezus upada pod ciężarem krzyża po raz pierwszy

3

Już się słaniasz, mój Jezu, już tak brakuje sił, ale na horyzoncie dostrzegasz metę swojej krwawej drogi – Golgotę. Podnosisz się, bo cel jest blisko. Podnosisz się, bo kochasz.

Ludzkość upadła już dawno w grzech. W morderczym tempie biegając za mrzonkami i ułudami tego ziemskiego świata, za tym, co błyszczy i zachwyca, za tym, co przyjemne i lekkostrawne. Boga odstawiła na boczny tor. Bóg to przeżytek, mit, zabobon. Mam władzę, pieniądze, pozycję, zdrowie. Co masz, czego byś nie otrzymał człowieku? Kruchy jesteś i słaby. Zobacz, upadłeś znowu w grzech. Tarzasz się w pyle drogi. Twojej krzyżowej drogi.

 

Stacja IV – Pan Jezus spotyka Swoją Matkę

4

 

Spotkanie oczu i serc. Porozumienie bez słów. Cierpienie Matki niemal równe cierpieniom Syna. Matka nic nie rozumie, ale jest wierna wypowiedzianemu słowu: FIAT, niech mi się stanie wola Twoja, wola, której nie rozumiem.

Każde realne zagrożenie życia, które najpierw się skrada, a potem już galopuje, sprawia, że ludzkość czyni rachunek sumienia i zaczyna rozważać, co tak naprawdę jest ważne. Pełne konto w banku, kariera, nowy samochód, urlop w egzotycznym kraju, pełna lodówka – nic z tych rzeczy. Ludzkość kieruje swój wzrok ku rodzinie, ku bliskim, ku Matce, którą Jezus zostawił nam pod krzyżem. Maryja cierpi razem z nami, bo cierpią Jej dzieci.

 

 

Stacja V – Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi

5

Zmusili go, by pomógł. Nie chciał, ale pomógł i miał okazję uczestniczyć w dziele zbawiania ludzkości. Po drodze zrozumiał, że ludzkość skazała Niewinnego na haniebną śmierć.

Dzisiaj role jakby się odwróciły. Dzisiaj ludzkość dźwiga ciężki krzyż epidemii, a Jezus jest tym, który pomaga go dźwigać. Podtrzymuje, by ludzkość nie ustała na tej współczesnej krzyżowej drodze. Ludzkość woła o miłosierdzie, woła o litość, woła o zmiłowanie, choć kiedyś ta sama ludzkość wołała: “Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go”!

 

 

Stacja VI – Św. Weronika ociera twarz Pana Jezusa

6

Odważna kobieta, a mówią, że słaba płeć. Przedarła się między żołnierzami, którzy nie zawahaliby się użyć siły, by ją odepchnąć od Skazańca. Prosty gest, a przynoszący taką ulgę…

Na twarzy współczesnej ludzkości maluje się groza, przerażenie, rozpacz, ból. Twarz ludzkości obmywają niezmierzone ilości łez matek, które tracą dzieci; wnuków, którzy tracą dziadków; lekarzy i pielęgniarek, którzy zmuszeni są podejmować decyzje o tym, kogo podłączą do aparatury, a kogo zostawią na korytarzu, komu podadzą leki, a komu zamkną już oczy; łzy polityków, których zawiodły ekspertyzy, statystyki i sondaże… Ludzkość płacze. Jej twarz otrze Bóg.

 

Stacja VII – Pan Jezus upada po raz drugi

7

Zabrakło Ci sił, mój Zbawicielu, i upadłeś. A może zostałeś popchnięty, nie pierwszy zresztą raz. Bo nawet wtedy, na Twojej krzyżowej drodze do Domu Ojca, ludziom się spieszyło.

Ludzkość upada pod ciężarem krzyża epidemii. To nas przerosło, przekroczyło wszelkie granice, totalnie zaskoczyło i przygniotło do ziemi. Są pieniądze, fabryki, gospodarka, ale jakoś to wszystko się nie sprawdza, zawodzi, upada. Nasz ludzki system zabezpieczeń, który był gwarantem bezpieczeństwa, zawiódł boleśnie. A tak gnaliśmy przed siebie, na oślep. Ludzkości!  Po tej drodze się nie biegnie, po tej drodze się kroczy, bo każdy kolejny krok to niesamowity ból: straty, rozpaczy, śmierci.

 

Stacja VIII – Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty

8

Pogrążony w ponadludzkim cierpieniu znajduje siłę i chęć, by znalaźć słowo pocieszenia. Nie płaczcie nade mną, płaczcie nad sobą i dziećmi waszymi. Uczy nas tym samym, by nie skupiać się na sobie, na swoim bólu, cierpieniu, rozpaczy. Uczy, by kierować wzrok tam, gdzie mój bliźni potrzebuje pomocy, a wystarczy czasem jedno słowo.

Ludzkość płacze z powodu epidemii, która zburzyła dotychczasowy ład, poczucie szczęścia, stabilizacji. Płacze nad utratą swoich dzieci, bo w tej masie potrzebujących, nie każdemu udaje się pomóc. Płacze, bo nie widać światła w tym mrocznym tunelu. Myśmy zgrzeszyli i popełnili nieprawość odstępując od Ciebie. We wszystkim przewrotność okazaliśmy i nie słuchaliśmy Twoich przykazań.

 

 

Stacja IX – Pan Jezus upada pod ciężarem krzyża po raz trzeci

9

To był ten ostatni upadek. Z tego upadku dźwiga Bóg Swoją wszechmocą. Już tak blisko koniec, mój Jezu.

Ludzkość sparaliżowana niemocą, strachem o siebie, o swoich bliskich,  o pracę, o byt, o jutro. Przygnieciona krzyżem epidemii szepcze zaledwie dosłyszalnym szeptem: Już nie mogę. Boże pomóż! Jakże aktualne są w tym Wielkim Poście słowa proroka Joela: Nawróćcie się do Pana Boga waszego. On bowiem jest łaskawy, miłosierny, nieskory do gniewu i wielki w łaskawości, a lituje się na widok niedoli. Nawróć się ludzkości…

 

Stacja X – Pan Jezus z szat obnażony

10

Jak można było zedrzeć z Ciebie, Najpiękniejszy z Synów Ludzkich, Twoją tunikę. Obnażyć Twoje święte rany, zbeszcześcić Twoje święte ciało? Jesteś całkowicie obnażony. Ale czy masz się czego wstydzić?

Z ludzkości epidemia zdarła złudne poczucie bezpieczeństwa, blichtr i bisiory, którymi się przyozdobiła, szaty luksusu i zbytku, makijaż pewności siebie i pewności jutra. Jakiż nędzny to widok! Stoi cała drżąca, pełna ran, ukąszeń złego ducha, sińców zadanych przez grzech. Wychudzona, bo pozbawiona na własne życzenie pokarmu Bożej łaski. Nie martw się, Obnażona Ludzkości. Twój wstyd i nędzę przykryje płaszcz pokory.

 

Stacja XI – Pan Jezus do krzyża przybity

11Zostałeś unieruchomiony. Jednym sprawnym uderzeniem młota przebito Twoją dłoń, nogi. Już nie możesz nic zrobić. A jednak możesz… Możesz jeszcze rozmawiać z Ojcem, Jemu się polecać, Jemu zbawienie świata oddawać, Jemu oddawać oprawców i Jego prosić o przebaczenie dla tych, którzy krzyczą, nie rozumiejąc, katują, nie wiedząc dlaczego, krzyżują, dobrze się przy tym bawiąc. Przebacz im Ojcze, bo nie wiedzą, co czynią.

Ludzkość przybita do krzyża epidemii. Nie może już gorączkowo biegać w poszukiwaniu pomocy, nie może już wyciągać rąk. Ale może polecać się Bogu, Bogu, który nie chciał tego zła. Może Go prosić o przebaczenie grzechów ludzkości.

Stacja XII – Pan Jezus umiera na krzyżu

12

Wykonało się. Świat zamarł. Zastygł. Jakby stracił oddech. Jego życiodajna siła odeszła. Jezus odszedł. Świat pogrążył się w mroku, zasłona przybytku się rozdarła. Umarł Bóg-Człowiek na drzewie krzyża.

Ludzkość umiera na krzyżu epidemii. Tysiące ludzi na wielu kontynentach zamyka oczy na zawsze. Umierają bogaci i biedni, starzy i młodzi, znani i nieznani. Choć widok jest przerażający i wielu z nas zamyka oczy, by nie patrzeć, w tunelu nieśmiało błyska światło.

 

Stacja XIII – Pan Jezus zdjęty z krzyża i złożony na ręce Matki

13

Twoje wycieńczone Ciało już nie cierpi. Znalazło się na powrót w bezpiecznych ramionach. Ciepło Maryi rozgrzewa chłód Twoich martwych członków. Stabat Mater Dolorosa… Któż obejmie słowem rozmiar Twojej rozpaczy, bólu, cierpienia Maryjo?

Dzisiaj Maryja też cierpi. Cierpi, bo cierpią jej dzieci w różnych zakątkach świata, który stał się globalną wioską szalejącej zarazy. Chce utulić w bólu nieporadną, bezbronną ludzkość. Ludzkości, zwróć się do Matki; do Tej, która zna ból konania; Tej, która tuliła martwe ciało Syna. To Twoja Matka, podarowana Ci pod krzyżem. Nie wahaj się błagać: Pomóż Maryjo, bo już czas….

 

 

Stacja XIV – Pan Jezus złożony do grobu

14Ja wiem, że Twój grób zajęty będzie tylko przez trzy dni. Ja, człowiek wierzący XXI wieku, wiem to. Ale wtedy, 2000 lat temu, uczniowie tego nie wiedzieli. Słyszeli, bo im zapowiadałeś, że zmartwychwstaniesz, ale jakieś obce były te słowa; słyszeli je, ale nie usłyszeli. Po złożeniu do grobu Twego ciała przeżywali grozę, trwogę, pytali samych siebie: Jak dalej bez Mistrza? Czy mamy wrócić do swoich starych zajęć i przyzwyczajeń? Zmartwychwstanie – największy cud świata.

Ludzkość też zmartwychwstanie do nowego życia, bo nic już nie będzie takie samo po koronawirusie. Będę przyjaźnie witał sąsiada, zatrzymam się, by chwilę z nim porozmawiać, przecież jest, a mogło go nie być. Wyjadę za miasto zachwycić się przyrodą. Koniecznie z rodziną, która też przetrwała ten czas próby. Nie będę się tak spieszył, bo niby po co? Świat stanął na te parę tygodni miesięcy i okazało się, że to jest możliwe. Wyjdź z grobu, ludzkości! Otwórz się na cud Zmartwychwstania.

 

Zakończenie:

W obliczu tego, co się dzieje na świecie, w Europie, w Polsce; w obliczu bezradności i kruchości człowieka, w obliczu zawodności ludzkich systemów zabezpieczeń, w obliczu międzynarodowego paraliżu i tysięcy śmiertelnych ofiar, wszelkie słowa wydają się puste. Tego typu sytuacje, będące sprawdzianem naszej wiary, są okazją do tego, by pośród chaosu i niepewności jutra być ambasadorem nadziei i pokoju, bo co tu dużo mówić – wszystko jest w Bożych rękach. To On nasz los zabezpiecza i liczy wszystkie włosy na naszej głowie. Sytuacji pandemii nie wytworzył Bóg; wszystko wskazuje na to, że zawinił człowiek. Sytuacja wymknęła się spod kontroli i wołamy o miłosierdzie dla ludzkości, dla świata.

            Bóg i z tego zła, wywołanego ludzką ręką, wyprowadzi dobro. Już dzieje się wiele dobrego. Ludzie się jednoczą, solidaryzują, słuchają zaleceń, spędzają więcej czasu z bliskimi, przewartościowują swoje życie. Każdy z nas w obliczu tak realnego zagrożenia, jakim jest koronawirus, stawia sobie pytania o sens życia, o to, co stanowi dla mnie wartość. Życie jest takie kruche i od momentu poczęcia aż do śmierci w ręku Boga.

            On jest przy nas i odpowie na nasze wołanie. Obyśmy z tej trudnej lekcji wyciągnęli trwałe wnioski, postanowienia zmiany, naprawy, rewizji życia. Życie mamy jedno i to Bóg trzyma je mocno w Swojej dłoni.           

            W czasie, gdy koronawirus stał się najczęściej wymawianym słowem na całym świecie, otrzymałam drogą internetową takie oto przesłanie:

            Dziękujemy ci koronawirusie, że nami potrząsnąłeś i pokazałeś nam, że jesteśmy zależni od Kogoś znacznie większego niż nam się wydaje. Dziękujemy, że możemy docenić luksus, w jakim żyliśmy, ogrom towarów, ale także zdrowie, wolność, za uświadomienie nam, że braliśmy to wszystko za pewnik. Dziękujemy, że nas zatrzymałeś, byśmy mogli dostrzec, jak zagubieni byliśmy nie mając czasu na najbardziej podstawowe czynności. Dziękujemy za możliwość odstawienia na bok wszystkich problemów, które wydawały się tak ważne...i pokazałeś nam, co jest naprawdę ważne. Dziękujemy, że zatrzymałeś transport. Ziemia dawała nam znaki, że to wszystko nie działa od dawna, że świat jest zanieczyszczony, ale nie słuchaliśmy. Dziękujemy za wszelki lęk i stres. To jest globalna zaraza od wielu lat, ale niewielu chciało się z nią zmierzyć, teraz musimy się z nią zmierzyć i nauczyć się jak traktować lęk i stres z miłością, i zacząć dzielić się nimi z naszymi bliskimi. Dziękujemy za to przewartościowanie naszego życia. Dziękujemy, bo nareszcie rozumiemy co to znaczy, że wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni. Dziękujemy za zjednoczenie nas wszystkich. Wiedzieliśmy, że świat musi się zmienić. Dziękujemy, że podważyłeś wszystko w naszym życiu i dałeś nam szansę na zbudowanie świata zupełnie od nowa...Amen.

 

Fotografie: DeGrazia Gallery in the Sun Museum - wykorzystane ze strony:

https://www.flickr.com/photos/degraziagallery/albums/with/72157632217687332