Święta Dziewico Św. Gertrudo, duszo natchniona i dziecięca, rozkochana w miłości Jezusa, uproś mi odDucha Świętego dar pobożności.
Święta Gertruda była świętą Chrystusowego człowieczeństwa, tak jak św. Katarzyna Genueńska była świętą Jego boskości. Ta cecha ogólna rozjaśnia nam jej żywot i tłumaczy szczególniejszy jej urok, polegający na jej przystępności. Katarzyna Genueńska ukazuje nam, w jakim znaczeniu Bóg jest daleki od człowieka; św. Gertruda wykazuje, w jakim znaczeniu Bóg jest bliski człowiekowi.
Katarzyna Genueńska ukazuje otchłań, jaka dzieli człowieka od Boga i przerzuca most przez tę otchłań. Aniela z Folinio wykazuje obie te rzeczy. Miłość u św. Katarzyny ma charakter uwielbienia; dąży ono w nieskończoność i nie może się nigdy zaspokoić. Miłość św. Gertrudy ma cechę poufałości, która nie wyklucza adoracji, ale która z zapałem i radością ogarnia wszystko, co Bóg dał z siebie samego człowiekowi. Byłoby rzeczą wielce doniosłą wiedzieć, jakim był charakter miłości u św. Magdaleny. Kto wie, czy nie była ona świętą Chrystusowego człowieczeństwa, dopóki Chrystus żył życiem śmiertelnym i świętą Jego boskości po Wniebowstąpieniu i Zesłaniu Ducha Świętego? Kto wie, czy słowa, które usłyszała: „Nie dotykaj mnie”, nie zawierały w sobie charakteru jej miłości i czy na pustyni, przez długie lata życia pokutniczego i nieznanego, nie doznawała dla boskości Chrystusowej tych uczuć, jakie ją ożywiały dla Boga-Człowieka, podczas dni Jego śmiertelnego żywota? Kto wie, czy te słodkie i okrutne słowa: „nie dotykaj mnie” nie przeistoczyły jej, nie usposobiły do życia wyższego?
Jakkolwiek bądź się działo ze św. Magdaleną, o św. Gertrudzie śmiało powiedzieć możemy, że życie całe spędziła w zjednoczeniu z Bogiem-Człowiekiem.
Urodzona w Isleb w hrabstwie Mansfeid w 1320 r.1, została w piątym roku życia obdarowana łaską Bożą. Jedną z cech charakterystycznych św. Gertrudy było to, że łaska Boża towarzyszyła jej zawsze. Zdawałoby się, że przeznaczenie do zbawienia było u niej widoczniejsze, niż u innych świętych. Uprzedza ją łaska w wieku dziecinnym; łaska idzie z nią, łaska w niej najwidoczniej zamieszkuje, łaska ogarnia jej życie od samego początku.
W modlitwie ułożonej przez siebie św. Gertruda obiecuje pomoc Bożą tym, co się jej wstawiennictwu polecą, dziękując Bogu za łaski, którymi ją obdarzył; są to właśnie te łaski o których mówiliśmy. Św. Gertruda zachęca tych, co prosić będą o jej wstawiennictwo, by zwrócili uwagę na zażyłość, do jakiej Bóg ją ze sobą dopuścił.
Niechaj ci – mówi – którzy Cię błagać będą za moim pośrednictwem, niechaj ci pamiętając o zażyłości, do której raczyłeś mnie dopuścić, dziękują Ci szczególniej za pięć Twoich darów.Naprzód za miłość, przez którą wybrałeś mnie od wieków, potem za to, że mnie szczęśliwie pociągnąłeś ku sobie, bo zdaje się, że znalazłeś we mnie towarzyszkę wierną Twojej słodyczy, i że połączenie nasze było dla Ciebie, Panie, najwyższą radością. Dalej za to, iżeś mnie ściśle przywiązał do siebie, aby ujawnił się cud miłości Twojej w najniegodniejszym stworzeniu ziemskim. Dalej iżeś upodobał serce moje i że dusza moja była dla Ciebie miejscem rozkoszy. Łącząc się z istotą najniepodobniejszą do Ciebie, oddałeś się miłości, którą śmiem nazywać uniesienia pełną. Na koniec, iż Ci się podobało dokonać dzieła Twego we mnie i spełnić je przez śmierć szczęśliwą.
To głębokie poczucie przeznaczenia do łaski Bożej, Bożej przyjaźni, łaski, która uprzedza i ogarnia, słowem tego wszystkiego, co w języku świętych nazywa się zjednoczeniem wewnętrznym, to poczucie ogarnia św. Gertrudę, rządzi nią, przenika i streszcza całą jej istotę.
Cecha ta tłumaczy całe jej życie wewnętrzne. Święci nie tylko różnią się między sobą osobistym usposobieniem, naturą ale i tym, że łaski, które otrzymują, choćby były tego samego rodzaju, zmieniają charakter swój i sposób działania, stosownie do natury człowieka, dla którego są przeznaczone. Św. Gertruda przedstawia nam nie tylko przykład zastosowania tej prawdy, ale ukazuje jej zasadę. W książce zatytułowanej Boskie podszepty (zwracam uwagę na ten wyraz podszept – insinuatio, jak on się nadaje do postaci Świętej), otóż w książce tej przytacza św. Gertruda słowa, które słyszała z ust Chrystusa:
Im rozmaitszy jest sposób rozdzielania Mych darów, tym wyraźniej objawia się głębia Mojej mądrości, która potrafi przemówić do każdego, wedle uzdolnienia i rozległości jego umysłu, a prawd Moich naucza go wedle sił zrozumienia, jakimi go obdarzyłem. Prostaczkom objawiają naukę Moją przez porównanie proste i zmysłowe, oświeconym w sposób więcej wewnętrzny i bardziej wzniosły.
Słowa te głęboko zrozumiane rozjaśniłyby nam niejedną tajemnicę. Jednych dziwi, a niekiedy i gorszy, wzniosłość i głębia objaśnień Bożych; są ludzie zdolni czynić wyrzuty św. Dionizemu, iż jest niedostępny.
Innych dziwi i znów gorszy niezmierna prostota niektórych przemówień i widzeń.
Tajemnica tej zadziwiającej różnicy leży właśnie w stanie umysłów, którym dano jest słyszeć głos Pana. Inaczej Bóg przemawiał do Mojżesza, a inaczej do Eliasza.
Wrażenia, które dał Bóg przeżyć Anieli z Folinio i św. Gertrudzie, są zupełnie różne.
Są ludzie, którym się zdaje, że dają dowód wyższości swej metafizycznej, drwiąc z powszednich porównań, tak często spotykanych w życiu Świętych.
Św. Bernard, który się już z nimi od czasu do czasu spotykał, taką im daje odprawę:
Skoro duszę uświęconą i uniesioną w kontemplacji uderza nagle, jak błyskawica, światło Boże, w duszy tej powstają obrazy i zjawiska rzeczy ludzkich, rzeczy niższych, odnoszące się do prawd, które jej zostały objawione. Obrazy te i zjawiska to cienie, to zasłony, których zadaniem jest umiarkować te prawdy i uprzystępnić je i dopomóc tym, co je ujrzeli, do przekazania ich innym.
Porównania te są oczywiście częstsze u św. Gertrudy niż gdzie indziej, z powodów wyłuszczonych przeważnie na początku tego rozdziału.
Św. Katarzyna Genueńska nie używa prawie porównań, idzie ona wprost w zapasy z niezmierzonością. Św. Dionizy nie wie jakich użyć słów, bo nie jest w stanie określić istoty Boga, ale św. Gertruda przebywa w dziedzinie przypowieści i porównań. Św. Teresa również się do nich ucieka.
Życie św. Gertrudy obfituje w wydarzenia zewnętrzne. Św. Teresa prowadziła walkę wewnętrzną i zewnętrzną. Sprawy domowe i kontemplacje zdawały się być podwójnym jej powołaniem, które też znalazło odbicie i w życiu zakonu Karmelitanek. Św. Gertruda zajmowała się nie tylko własnym sercem; a Bóg polecił niektórym Świętym szukać siebie we własnym sercu wybranym. Klasztor reguły św. Benedykta w mieście Rodart był widownią jej objawień.
Pewnego dnia, opowiada św. Gertruda, między Wniebowstąpieniem a Zesłaniem Ducha Świętego, wyszłam na dziedziniec i przypatrywałam się piękności okolicy, wodzie bieżącej, swobodzie ptasząt, przede wszystkim zaś gołębiom, które fruwały wokoło, wśród ciszy panującej w tym miejscu, przeznaczonym na swobodny odpoczynek.
Wówczas Święta chce zwrócić ku Bogu Jego łaski i dary tak, jak strumień do źródła, z którego pochodzi. Chciałaby rosnąć jak drzewo, kwitnąć jak rośliny, unosić się wolna i swobodna jak gołąbka ku niebu. Wieczorem przychodzą jej na myśl słowa Ewangelii:
Jeśli ktokolwiek miłuje mnie, będzie chował mowę moją, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego i mieszkanie u niego uczynimy.
Na te słowa, woła, serce moje będące błotem tylko, spostrzegło, o Boże nieskończonej dobroci, jedyny przedmiocie miłości mojej, że doń wstąpiłeś. Oby Bóg sprawił, oby sprawił tysiąckrotnie, aby wszystka woda morza zamieniła się w krew i aby ocean ten przeszedł nad głową moją i zmył nieprawości moje i oczyścił miejsce, które na mieszkanie sobie obrałeś. Pragnęłabym, by mi wydarto z wnętrza serce moje, poszarpano je w strzępy i położono na płonące ognisko, iżby się stało mniej niegodne Twojego w nim pobytu!
I po dniu tym, w którym poznałam obecność Twoją w sercu moim, mimo że umysł mój błąkał się i rozpraszał wśród rzeczy znikomych, po kilku godzinach, po dniach kilku, czasami z drżeniem to mówię, po całych tygodniach, skoro powracałam do serca mego po tak długiej nieobecności, znajdowałam w nim Ciebie, o Boże, zawsze tym samym! Oto już dziewięć lat mija jak otrzymałam tę łaskę, a raz tylko przez 11 dni opuściłeś serce moje; było to przed dniem św. Jana Chrzciciela. Nieobecność Twoją spowodowała grzeszna rozmowa z ludźmi świeckimi!
Żaden psycholog nie potrafi tak określić rzeczy dotyczących duszy z taką prostotą i pogłębieniem jak Święci Pańscy. Spośród Świętych najpierwsze w tym zakresie miejsce zajmuje właśnie św. Gertruda. Opowiada ona wewnętrzne dzieje swoje, tak jak się one odbywały, z dziecięcą prostotą. Mówi nam te rzeczy tak, jakby je mówiła do siebie samej. Po prostu głośno myśli. Nie jest ona autorką. Autor w największej szczerości nawet, w najprawdziwszych swoich zwierzeniach myśli jeszcze o czytelniku; mówca w największym zapale myśli o słuchaczach, ale św. Gertruda myśli tylko o Bogu i o sobie. Nie tylko mówi tak jak myśli, ale mówi tak, jak się modli. Otóż modlitwa jest siłą jeszcze poufniejszą, niż myśl. Pragnienie zjednania sobie szacunku i uwielbienia nigdy nie opuszcza na dłużej człowieka, który mówi publicznie; zapomina się czasem na chwilę i w tej właśnie chwili godzien jest uwielbienia. Ale zapomnienie to trwa tylko chwilę. U św. Gertrudy trwa ono ustawicznie; mówi do nas tak, jak gdybyśmy jej nie słuchali.
Niektóre ustępy Pisma, które zastanawiają nawet umysły badawcze, stawały się od razu zrozumiałe i jasne dla św. Gertrudy wskutek jej prostoty. Podchwyciła ona w ten sposób kilka tajemnic Ezechiela.
Ten, kto by złożył nieczystości w sercu swoim, a zgorszenie nieprawości swej postawiłby naprzeciw oblicza swego, a przyszedłszy do proroka, pytając Mnie przezeń, Ja, Pan, odpowiem mu wedle mnóstwa nieczystości jego, aby był pojman przez podstępy serca swego.
Św. Gertruda zrozumiała z tych słów tajemnicę zbrodniarza wpadającego w zastawione przez siebie samego sidła. Ujrzała, że grzesznik, który chcąc doświadczyć Świętego, żąda od niego wyjaśnienia rzeczy ukrytej, odbiera najczęściej odpowiedź, która jest sama przez się karą i która go utwierdza w zatwardziałości jego.
Przez słowa Genezis: „Gdzie jest Abel, brat twój?” zrozumiała, że Bóg od każdego zakonnika żąda rachunku za błędy, przez bliźnich popełnione, ilekroć mógłby tym błędom zapobiec. Zrozumiała, że zakonnikom nie wolno odpowiedzieć jak Kain odpowiedział: „Azali jestem stróżem mego brata?”, albowiem jest stróżem swego brata, a przy tej sposobności zrozumiała też głębię onych słów: „Biada temu, który źle czyni, ale dwakroć biada temu, kto na to zło przyzwala”.
Słysząc śpiewane słowa: „Pan mnie przyodział” św. Gertruda zrozumiała, że ten, który pracuje dla sprawiedliwości i miłości, przyodziewa Boga płaszczem, a Bóg za to przyodzieje go wieczystym płaszczem chwały. Jeśli pomyślimy o tak częstym zestawieniu w Piśmie św. Boga z ubogim, staje nam w myśli wspomnienie św. Marcina. Człowiek sprawiedliwy zostanie zdumiony w dniu ostatecznym, skoro spostrzeże, ile płaszczów ofiarował Jezusowi Chrystusowi.
Słowa Ewangelii były dla św. Gertrudy prawdami oczywistymi i dającymi się zastosować w praktyce. Stosowała je osobiście i zazwyczaj życie jej wewnętrzne postępowało wedle zmian kalendarza. Ile razy słyszała śpiewane słowa liturgii, stawały one się dla niej zrozumiałe i ożywiały się w jej duszy. Podczas Mszy św. w niedzielę wielkopostną śpiewano: Vidi Dominum facie ad faciem – „widziałem Pana twarzą w twarz”, uczuła, że obejmuje ją błyskawica tak olśniewająca, iż zdawało jej się, że widzi jakąś twarz dotykającą jej twarzy. Wydało jej się, że widzi spojrzenia dwojga oczu podobnych do dwóch słońc, skierowane w swoje oczy, a ponieważ takie rzeczy nie dają się wysłowić, zapożycza określenia od św. Bernarda. Jasność ta nie była ujęta w żaden kształt ale wszystkiemu kształt nadawała.
Widziałam oczy nie ciała, ale duszy. Cała wymowa świata, dodaje, nie mogłaby mnie przekonać, że istota stworzona może Cię widzieć w sposób tak wzniosły, o mój Boże! nawet w tej chwale niebieskiej. Trzeba było miłości Twej, o Panie, by mnie przekonać przez doświadczenie, że rzecz taka jest możliwą.
Dnia 27 grudnia ukazał się św. Gertrudzie św. Jan. „Powiedz mi, zapytała go, jakich uczuć doznawałeś spoczywając podczas ostatniej uczty na sercu Jezusa?”.
Św. Jan mówił jej o głębokim zanurzeniu swej duszy w duszy Jezusa Chrystusa i o gorejącym ogniu, jaki go ogarniał.
– A dlaczegóż – spytała się św. Gertruda z cechującą ją poufałością – nic o tym nie napisałeś?
– Dlatego, że miałem tylko polecone przedstawiać powstającemu Kościołowi nauki Słowa i przekazywać prawdy wiekom, w miarę, jak wieki te będą zdolne je pojąć; bo nikt ich dokładnie zrozumieć nie zdoła. Co do niewysłowionych rozkoszy, których doznawałem na sercu Jezusowym, postanowiłem o nich mówić później, aby poznanie tych niewymownych słodyczy rozpaliło na nowo oziębłą i dogasającą miłość starzejącego się świata i obudziło go z odrętwienia.
Te ostatnie słowa zdają się mieć dziś właśnie szczególne, bezpośrednie znaczenie w stosunku do nas. Serce Jezusowe, do którego nabożeństwo chcianoby niekiedy przedstawić jako nieroztropną nowość, już do św. Gertrudy przemówiło przez usta św. Jana i oznajmiło, że dzień jego nadejdzie, dzień pełni jego i chwały.
Dzień ten nadszedł. Świat, wedle przepowiedni św. Jana zestarzał się. Przyznają to wszystkie głosy, głosy Świętych i inne. Ci, co mówią źle i co mówią dobrze – wszyscy to przyznają. Czasy się wypełniły. Oto godzina światła zachowanego przez Boga ku rozjaśnieniu dni ostatnich. Wszystkie głosy Świętych, którzy przecież nie umawiali się ze sobą, rozproszone w czasie i przestrzeni, odzywały się w ciągu wieków, nieznane sobie, spotykają się dokoła tej obietnicy w tajemniczym zespole.
„Oto wieczór nadchodzi: pozostań z nami”. Jeśli kiedykolwiek ziemia powinna była powtarzać te słowa, to dziś niezawodnie. Jeśli kiedykolwiek potrzebowała światła i pociechy, to właśnie dzisiaj. Jeśli kiedy, to dziś potrzebne jej są tajemnice serca Bożego.
Św. Gertruda umierała wymawiając i powtarzając jedno jedyne słowo: Spiritus meus – „Duchu mój”. W słowie tym zawarło się całe jej życie i śmierć.
Niniejszy artykuł jest rozdziałem z książki Ernesta Hello, Żywoty świętych, Warszawa 1910.