Modlitwa o beatyfikację s. Caeliane Klamminger
Trójco Przenajświętsza, wielbimy Cię i dziękujemy Ci
za płomienne powołanie misyjne s. Caeliane Klamminger.
Twoja służebnica przyjęła prześladowanie i przeciwności losu,
a życie które w młodym wieku w obronie czystości
zostało jej brutalnie odebrane,
powierzyła w ręce Matki Maryi.
Prosimy Cię, by została policzona w poczet błogosławionych.
Niech świadectwo jej życia i śmierci
będzie dla nas wzorem mężnego trwania przy Chrystusie
i rozbudzi w nas gorliwość nowej ewangelizacji.
Użycz nam Boże za wstawiennictwem s. Caeliane łaski…,
o którą gorąco prosimy dla Twej większej chwały
i dla uczczenia Twej wiernej służebnicy.
Amen.
Za zgodą Kurii Diecezjalnej w Opolu Nr 877/17/I, 29 czerwca 2017 r.
Prosimy o zgłaszanie wszelkich informacji o uzyskanych łaskach za przyczyną s. Caeliane do Biura Postulatorskiego:
Zgromadzenie Misyjne Służebnic Ducha Świętego
Postulator: s. Marta Poświatowska SSpS
ul. Starowiejska 152, 47-400 Racibórz,
tel: 724 090 120
Biografia
Anna Maria Klamminger urodziła się 4.02.1919r. w Ponigl w austriackiej prowincji Steiermark. Należała do parafii pw. Matki Bożej Bolesnej w Weizberg w diecezji Seckau. Córka Johanna i Johanny Klamminger, którzy wyznawali wiarę rzymsko-katolicką i starali się przekazywać ją swoim dzieciom. Oboje urodzeni w Ponigl. Anna Maria była najmłodsza z pośród dziewięciorga rodzeństwa. Została ochrzczona jeszcze tego samego miesiąca, w którym się urodziła. Wychowywana w prostej rodzinie chłopskiej, w której nie stroniła od ciężkiej pracy. Sama o sobie pisze: „Byłam zawsze w domu i pomagałam rodzicom”. Ojciec Anny Mari był z zawodu rolnikiem. Rodzice posiadali bardzo skromne gospodarstwo, z którego nie mieli zysku, o czym zaświadczył w liście do Przełożonych Zgromadzenia, Proboszcz parafii, do której należała rodzina Klamminger.
Już jako dziecko żywiła pragnienie by zostać siostrą zakonną. Jej tęsknota za oddaniem życia „kochanemu Zbawicielowi”-jak sama pisze- z biegiem lat stawała się coraz silniejsza. Anna Maria czytała czasopisma misyjne, dzięki którym dowiedziała się o Siostrach Misyjnych. Nie była jedyną, która pragnęła wstąpić do klasztoru. Kilka dziewcząt z jej parafii, żywiło podobne pragnienia, które udało im się ziścić.
Cechowały ją prostota i skromność. Miała bardzo żywe, pogodne i radosne usposobienie. Temperament sangwinika przyczyniał się do tego, że gdziekolwiek była, rozpromieniała wszystkich swoją obecnością.
O jej pobożności dowiadujemy się z opinii Proboszcza, który w liście do Prowincjalnej Zgromadzenia pisze: „ Anna Klaminger…jest dzielną, chrześcijańską dziewczyną w znaczeniu religijnym i moralnym; jest bardzo gorliwa w przyjmowaniu świętych Sakramentów i w uczęszczaniu do kościoła ( kościół jest oddalony od domu o 1,5 godziny drogi) i chętnie współpracowała w sprawach kościelnych.” Pewny prawdziwości powołania młodej Anny pisał również: „ Anna Maria jest zdrowa i silna, w moralno- religijnych obyczajach jest wzorowa, a wydaje się, że już wnet po rozpoczęciu nauki w szkole uchwyciła powołanie misyjne.
Anna Maria do Zgromadzenia Sióstr Misyjnych Służebnic Ducha Świętego wstąpiła 01.02.1936r., miała wtedy 17 lat. Nie miała trudności z przystosowaniem się do nowych warunków; z niezwykłą łatwością włączyła się do życia w grupie młodzieży zakonnej. Od razu zauważono zdolności nowej kandydatki i oczywistym stało się przygotowanie jej do zawodu nauczycielskiego. Dowiedziawszy się o tym, nie okazywała radości, gdyż chciała być przedszkolanką i o takie przygotowanie prosiła. Siostra Victia, jej ówczesna mistrzyni życia duchowego, podzieliła się pragnieniem nowej kandydatki z przełożonymi. Anna Maria otrzymała zgodę na podjęcie przygotowania przedszkolnego.
Uczęszczała do Seminarium dla Przedszkolanek w Wiedniu, rejon VII, które znajdowało się w klasztorze Zgromadzenia „Córek Boskiego Zbawiciela”’. Tam też zdała egzamin państwowy. Ufała, że mając 20 lat ukończy przygotowanie i wstąpi do postulatu. Tak też się stało. W dniu 15 października 1938r. Anna Maria wstąpiła jako aspirantka do klasztoru w Stockerau. Modlitw zgromadzeniowych, których nauczyła się w czasie kandydatury, z wielką gorliwością uczyła pozostałe aspirantki.
W dniu obłóczyn, które odbyły się 8.06.1939r. w Stockerau, Anna Maria Klamminger przyjęła szaty zakonne. Pierwsze śluby złożyła 9.06.1941r. w Wiedniu, które ponawiała czterokrotnie. Przyjęła zakonne imię s. Caeliane, które z łac. oznacza „niebiańska”.
Pół roku później s. Caeliane pielęgnowała rannych żołnierzy w Szpitalu Ortopedycznym w Wiedniu. Tam pozostała do 24 lutego 1943r. Następnie otrzymała przeznaczenie do parafii „Najświętszego Serca Pana Jezusa” w Moedling, koło Wiednia. Już mniej więcej po czterech tygodniach przełożone przeznaczyły s. Caeliane do Głubczyc. Została tam przeniesiona 18 marca 1943r.
Choć s. Caeliane z wykształcenia była przedszkolanką, okoliczności wojenne sprawiły, że nie mogła pracować w swoim zawodzie. Przybyła do Głubczyc jako juniorystka, by pielęgnować rannych na skutek działań wojennych. Wraz z pozostałymi siostrami, pracowała w klasztorze „Maria Treu”( Maryja Wierna)- ojców werbistów w Głubczycach, który stał się szpitalem rezerwowym. Bardzo dużo dobrego siostry mogły dokonać w służbie chorym i rannym. Przy pożegnaniu pacjenci dziękowali siostrom mówiąc: „W Maria Treu było pięknie!” Po pracy w pielęgnacji, przeznaczono s. Caeliane do pralni, gdzie potrzebna była silna osoba. Ta zmiana nie była dla niej łatwa, gdyż jej ideałem życia była praca przy chorych i umierających. Niewiele sióstr wiedziało o jej cichej ofierze. Dzięki jej solidnemu dążeniu do doskonałości nie można było zauważyć przygnębienia.
Spełnianie uczynków miłości wśród sióstr było zauważalnym priorytetem w życiu młodej s. Caeliane. Dlatego też była szczególnie wrażliwa, gdy zauważała błędy wobec miłości.
Była też prawdziwie dzieckiem przyrody. Świadectwo z V klasy pokazuje, że Anna Maria najbardziej lubiła podobnie jak założyciel Zgromadzenia (o. Arnold Janssen) zoologię, botanikę i minerologię. W życiu codziennym można było dostrzec jej zamiłowanie dla świata roślin. Z pieczołowitością wyrywała najmniejsze zielsko i dziki oset. Pokazując takie rośliny siostrom i kandydatkom zwracała uwaga na delikatność i piękno, w jakie Pan Bóg je ubrał.
Lubiła wspominać swoją ojczyznę, Steiermark. W rekreacji chętnie opowiadała o swoich przygodach i zwyczajach tam panujących, gdy członkowie rodziny siedzieli razem przy stole i jedli z jednej miski. Z naciskiem podkreślała, że wszyscy byli zdrowi. Zdrowsi od nie jednego profesora higieny, który na temat zwyczajów w jej ojczyźnie kręcił głową.
Jako najmłodsza w rodzinie s. Caeliane była z wielką miłością przywiązana do rodziców i rodzeństwa. O prostych, nawet prymitywnych warunkach, w których wyrastała, nie mówiła współkandydatkom. Ale w późniejszych latach nie robiła z tego problemu. W ostatnim swoim liście napisała do domu:”…ale o mnie proszę się nie troszczyć. Dalej, niż do nieba, nie mogę pójść!” Gdy przebywała w Wiedniu wypowiedziała dziwne słowa: „Na pewno nie umrę w łóżku dla chorych. Chcę pojechać do kraju misyjnego i tam ofiarować swoją krew, swoje życie!” W Głubczycach siostry zauważyły, że często mówiła o niebie, o pójściu do domu Ojca. Śmierć była jej miłym przyjacielem. Nawet w kandydaturze robiła już aluzje do męczeństwa, mówiąc: „w niebie nie chciałabym nosić tylko białej sukni, chciałabym mieć także czerwoną suknię.” Jeżeli ktoś zwrócił jej uwagę, że powinna najpierw czegoś dokonać, a potem myśleć o śmierci, s. Caeliane powiedziała: „…choć będę stara, to umiłowany Bóg jednak musi mi podarować niebo.” Po otrzymaniu w listopadzie 1943 roku wiadomości o śmierci brata w Rosji, jej tęsknota za niebem wzmożyła się.
Szczególnie silny rys pobożności s. Caeliane wyraził się w oddaniu się Matce Najświętszej. Swoje imieniny s. Caeliane świętowała w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Każdego roku wypowiadała swój żal, że nie może swojego święta obchodzić z pełną chwały Królową Nieba. Swój niedzielny wolny czas wykorzystywała na modlitwę. Jej potrzebą serca było przebywanie przed tabernakulum. „Po prostu trzy różańce należały do porządku niedzielnego”- mówiła siostra z jej grupy. Siostra Caeliane była na wskroś siostrą misyjną, bardzo świadomą swego zadania jako siostra zakonna. Była otwarta na świat, miała zdrowy rozsądek połączony z pobożnym usposobieniem. Grozę czasu przeżywała jak rzadko kto, dlatego raz po raz ta sytuacja przynaglała ją do modlitwy.
Wraz z nastaniem roku 1945 nastały niewypowiedzianie ciężkie tygodnie i miesiące, szczególnie na Śląsku. Działania wojenne osiągnęły swój szczyt. Rosyjski wróg był już w kraju. Siostry z Głubczyc nigdy nie zapomniały dnia 24 marca 1945r., kiedy to Rosjanie wtargnęli do klasztoru „Maria Treu” i w nieludzkiej żądzy wszystkich napastowali. Nie do opisania są duchowe i fizyczne przeżycia, jakich również nasze siostry wtedy doświadczyły.
Nawet s. Caeliane, która tak często witała śmierć, kilka godzin przed swoja tragiczną śmiercią powiedziała do współsiostry podając jej ze łzami w oczach obie ręce: „Proszę mnie mocno trzymać, bardzo się boję!” W tej ogrójcowej sytuacji z pewnością Niebo wzmocniło Ją łaskami, ponieważ trochę później, gdy niepewna sytuacja się wzmocniła, s. Caeliane była bardzo spokojna.
Z zapisków s. Landoline Laumeier dowiadujemy się: „…w domu wśród spustoszenia, leży mała dziewczynka - sierotka. S. Caeliane owinęła maleństwo w chustę i wzięła ją na rękę. Mała Łucja jest naszym ratunkiem, naszym aniołem. Pozwolono, że jedna siostra może z tą małą odejść. Wszystkie siostry idą za nią, też kilka świeckich osób - mała Łucja w koszu do bielizny, tak wleczemy się dalej.” Wychodząc z kaplicy w „Maria Treu” s. Caeliane powiedziała: „Siostry, dziś z pewnością będziemy już w niebie!” Powiedziała to z taką radością, że Siostry to zapamiętały.
Siostry misyjne znalazły się na ulicy. Gdy dotarły do dzisiejszej ul. Żeromskiego, zawrócono je i ustawiono w ogrodzie do rozstrzelania, które zostało zaniechane. Gdy zapadła ciemność, siostry ruszyły szosą w kierunku Lasu Miejskiego. Bały się iść przez pola, ponieważ mogły tam być miny. W pobliżu winiarni Mϋnzerei usłyszały wrzaski, dlatego zawróciły kawałek i ukryły się w zagajniku. Nagle usłyszały strzały. Znalazła ich grupa Rosjan.
To wydarzenie opisuje s. Gamaliela Ratka: „Tym razem to spotkanie z nimi było straszne. Pijany rosyjski oficer, który trochę mówił po niemiecku, koniecznie chciał osobiście kontrolować oddzielnie każdą siostrę w lesie. Żołnierz, który trwał na posterunku, pomagał mu. Jednak trzymałyśmy się mocno i prosiłyśmy, abyśmy mogły razem pójść do lasu. Oficer kolbą uderzył mocno s. Sebastianę w głowę tak, że krew płynęła po jej twarzy. Potem żołnierz mocno chwycił s. Caeliane i chciał ją wyrwać z grupy. My trzymałyśmy ją mocno, ale on uderzał kolbą po rękach, więc siostry już nie potrafiły jej trzymać. Drugi żołnierz chwycił s. Caeliane za nogi i wciągnął ją do ciemnego lasu. Usłyszałyśmy tylko krzyk, strzał. Odtąd już więcej nie widziałyśmy s. Caeliane.”
26-letnia s. Caeliane nie została zgwałcona, gdyż zaraz po tym, gdy krzyknęła „Mamo, Mario!” padły strzały. Jedna z nich ugodziła ją prosto w serce. Zmarła dochowawszy czystości, dzięki pomocy Maryi.
Po ukończeniu walki kilka odważnych Sióstr udało się na poszukiwanie s. Caeliane. Wszystkie starania były jednak bez skuteczne, ponieważ Czesi okupowali ten teren. Dopiero w dniu 9 czerwca, mniej więcej 10 tygodni po morderstwie, siostry zastały częściowo rozkładające się zwłoki s. Caeliane, tak, jak otrzymała strzały. Badania zwłok wykazało, że zadana rana była w okolicach serca. Siostry włożyły zwłoki owinięte w białe prześcieradło, do trumny. Na głowę zmarłej położyły wieniec z mirtu, który dwa dni wcześniej służył przy składaniu IV ślubów. Obecny był o. Schϋr ze Zgromadzenia Słowa Bożego, który każdorazowo towarzyszył poszukiwaniom; teraz dokonał błogosławieństwa. Ciało spoczęło na cmentarzu w Głubczycach.
Na prośbę Przełożonej Prowincjalnej s. Łucji, Bronisławy Konkol 23 października 1970r. dokonano ekshumacji zwłok s. Caeliane, które znajdowały się na terenie cmentarza komunalnego przy ul. Wrocławskiej w Głubczycach. Wydobyto czaszkę, kręgosłup, kości kończyn górnych i dolnych, krzyż, legitymację i buty. Następnie złożono do trumny, przykryto wiekiem i przewieziono na cmentarz Jeruzalem w Raciborzu. W końcu spoczęła wśród zmarłych sióstr Zgromadzenia Misyjnego.
Choć minęło już tyle lat, do tej pory historia s. Caeline jest żywa. Pamięć o siostrze Celiannie przetrwała wśród członkiń jej zgromadzenia i wśród raciborzan. Jej biogram umieszczono w książce "Słownik biograficzny - Raciborzanie tysiąclecia", pracy zbiorowej pod redakcją Katarzyny Gruchot i Grzegorza Wawocznego. S. Caleiane Klamminger została umieszczona na liście świadków wiary i męczeństwa II wojny światowej. Wiele sióstr ma osobisty kult do zmarłej s. Caeliane pomimo, że wysiłki związane z wszczęciem procesu beatyfikacyjnego do tej pory nie były wystarczająco skuteczne. Ufamy jednak, że przy pomocy łaski Bożej s. Caeliane zostanie dołączona do grona męczenniczek w obronie wartości, która w dzisiejszym świecie jest tak sponiewierana - w obronie czystości.
Siostra Celianna Klamminger, być może doczeka się kiedyś wyniesienia na ołtarze, tym bardziej, że jej historia jest bardzo podobna do tej, która wiąże się ze śmiercią polskiej błogosławionej Karoliny Kózkówny.